​The South

Nuwara Eliya: Tea time

Traveling through the Sri Lankan history

Sri Lanka

Pierwszym powiewem czekającej nas egzotyki był przemarsz stewardes linii Emiratów Arabskich przez terminal na lotnisku. Lataliśmy już niejednymi liniami, w których obsługa była pewnie ubrana i bardziej egzotycznie i wymyślnie, ale te dziewczyny mają coś wyjątkowego w swej postawie. Lot tymiż liniami do Dubaju był równie przyjemny jak i jego obsługa. Kilkugodzinna przerwa w podróży była wystarczająca aby móc podziwiać wymyślne lotnisko a za oknami majaczyły okazałe drapacze chmur miasta wybudowanego na pustyni. 

Colombo, stolica Sri Lanki wita nas gorącą i wilgotną pogodą - w końcu jesteśmy tu w samym środku lata. Sri Lanka ma wiele wspólnego z sąsiadującymi Indiami, ale na pierwszy rzut oka jest tu o wiele czyściej a na ulicy panuje większy porządek.Kuchnia jest mieszaniną kuchni z południowych Indii i Indonezji. Dwa urzędowe języki Sri Lanki, tamilski i syngaleski, odzwierciedlają najlepiej burzliwą historię i etniczną strukturę kraju.

Południowe wybrzeże wyspy kojarzy mi się z naturą i historią kolonizacji Sri Lanki. Z uwagi na swoje położenie na Cejlonie mieszka sporo zwierząt typowych dla Azji a także dla Afryki. Najbardziej znany tu Park Narodowy Yala znakomicie obrazuje zderzenie dwóch biosfer. Dostojnie spacerujące pawie, niebezpieczne bawoły i groźne lamparty tak typowe raczej dla Afryki, dzikie słonie indyjskie, dzikie świnie, krokodyle i 2 gatunki jeleni to główne atrakcje Yala. Jak to jednak często bywa, nie dane nam było tego dnia zobaczyć lampartów. Te na szczęście widzieliśmy w dużych ilościach 2 lata wcześniej w RPA…

Pierwszymi Europejczykami, którzy dotarli na Cejlon byli Portugalczycy. To oni założyli Colombo, dzisiejszą stolicę. Rozbudowali miasto Galle, którego historia ginie w mroku. Z górą sto lat Portugalczycy zarządzali sporą częścią wyspy gdy u wrót wyspy pojawili się Holendrzy. Nowi włodarze postanowili ufortyfikować Galle, główny port na wyspie. Potężne mury okalające miasto do dziś robią wrażenie. Pod koniec XVIII wieku Cejlon przejęli Anglicy. Na największej wieży wbudowali wielki zegar, który o godzinie 17 obwieszczał wszystkim mieszkańcom czas na herbatkę. Dziś Galle jest żywą pozostałością burzliwej historii kolonialnej Sri Lanki. Wczesne zabudowania portugalskie, holenderskie fortyfikacje i piękna willa gubernatora, okazałe gmachy rządowe i kościół anglikański to kwintesencja tego ciekawego miasta.

Wcześniej w Birmie a teraz na Sri Lance spotykamy się z instytucją przytułku dla słoni. O ile w Birmie mieliśmy wrażenie, że słonie żyją tam w dość dzikim otoczeniu i z dala od zgiełku turystów, to tu w Pinnawala stanowią gwóźdź programu przemysłu turystycznego. Przyznam się, że o wiele większe wrażenie zrobiły na mnie dzikie słonie, które później zobaczyliśmy gdy wędrowały wzdłuż drogi. Nawiasem mówiąc, dzikie słonie stanowią duże zagrożenie dla miejscowej ludności i z reguły nikt po zmroku nie spaceruje drogą poza miastem. Tragiczne w skutkach spotkania z tymi, skądinąd dobrodusznymi zwierzętami, nie należą na Sri Lance do rzadkości. 

Kolorowe łodzie rybackie zakotwiczone w małych portach czy wyciągnięte na piaszczystą plażę dodają niewątpliwego kolorytu. Podobnego kolorytu dodają też rybacy łowiący ryby z pali wbitych u brzegu morza. Kiedyś był to popularny sposób łowienia ryb bez potrzeby wypływania w morze, lecz dziś ci rybacy więcej zarabiają na pozowaniu dla turystów niż na sprzedaży złowionych ryb. No cóż świat się zmienia.

​Buddyści lubią złoto a hindusi kolory - tak by to chyba najkrócej można streścić. Złota Świątynia Dambulla składa się z dwóch osobnych kompleksów. U podnóża góry jest złota stupa i wielki złoty posąg Buddy. Gdy wejdzie się na 200-metrowe wzniesienie, to na jego wierzchołku są groty, w których wnętrzu są kamienne posągi Buddy i polichromie na wewnętrznych ścianach skał. Sakralny charakter grot datuje się już od II wieku pne. Wnętrza pięciu grot wypełniają 153 posągi Buddy różnej wielkości i polichromie o łącznej powierzchni 2100 metrów kwadratowych. To miejsce zaliczyłbym do jednego z najbardziej osobliwych i uroczych miejsc sakralnych, jakie widziałem. 

Kompleks świątynny na wzgórzu Mihintale też zasługuje uwagę zarówno pod względem znaczenia historycznego jaki i niezwykłości położenia. Tu według legendy ówczesny władca Sri Lanki w IV wieku p.n.e., Devanampiya Tissa spotkał się z oświeconym mnichem buddyjskim Arbathem i pod jego wpływem nawrócił się na buddyzm, który jednocześnie ustanowił jako główną religię w swym królestwie.

Tamte dawne czasy ilustrują wielkie stupy takie, jak Ruvanvelisaya i Jetavanaramaya, ruiny miasta Polonnaruwa czy wykuty w skale wielki posąg Buddy Gal Vihara. Najbardziej okazałym tworem jest Sigiriya, wspólne dzieło natury i ludzkiego wysiłku. Jest to miasto-twierdza wybudowane w V w. n.e. przez Kasyapę, syna króla Dathuseny z nieprawego łoża. Góra, na której została zbudowana Sigiriya, powstała w wyniku erupcji wulkanu. Częściowo zastygnięta lawa została wypchnięta na powierzchnię niczym korek z butelki. Na szczyt prowadzą wykute w skale schody i ścieżki. Wybudowane na szczycie skały miasto jest imponujące a widok na równinę z wyskości 200 metrów tylko dodaje uroku i powagi.

Relikty są ważne w buddyzmie. Podczas gdy w Birmie najpopularniejszym reliktem są włosy Buddy, to tu na Srilance jest ząb Buddy. Przez setki lat był on przechowywany w wielu miejscach, między innymi przez jakiś czas w świątyni Vatadage w starożytnym mieście Polonnaruwa. Od XVI wieku jest z małymi przerwami w światyni Sri Dalada Maligawa w Kandy. Kandy było stolicą królestwa przez kilka wieków a dziś jest wpisane na listę UNESCO. 

 Pogoda na Sri Lance do tej pory raczej była przychylna. Pierwszy raz pokazała pazurki dopiero w Kandy podczas zwiedzania Świątyni Zęba. Co chwilę przechodził nad miastem monsunowy deszczyk, a że wszędzie trzeba ściągać buty aby wejść do świątyni, więc nie dość że mokliśmy to jeszcze na bosaka stale chodziliśmy po wszechobecnym błocie. Średnia przyjemność…

Rejon Nuwara Eliya położony w centralnej części wyspy jest górzysty. Tu ranki są wręcz chłodne i bez sweterka ani rusz. Przyjmujemy to z dużą przyjemnością i cieszymy się z kilkudniowego wytchnienia od raczej ciepłej pogody panującej w innych częściach wyspy. Ta piękna kraina objęta jest patronatem UNESCO. To właśnie tu rośnie słynna cejlońska herbata. 

Jednego dnia wynajęliśmy tuktuk i poprosiliśmy kierowcę aby nas obwiózł po okolicznych polach herbacianych. Soczysta zieleń, którą spowite są łagodne wzgórza pokryte herbacianymi krzewami to piękny widok i jednogłośnie uznaliśmy, że to jest najpiękniejszy krajobraz na wyspie. Kobiety pracujące przy zbieraniu listków herbaty muszą ocenić które listki zerwać aby gatunek zbioru był jednolity. Ciężko przy tym pracują 8-10 godzin dziennie. Pod koniec dnia muszą wspiąć się gliniastą śliską ścieżką niosąc dwudziestokilkukilogramowy tobołek z zebraną herbatą. Zbiór jest ważony i kobiety dostają zapłatę, ekwiwalent 8-10 USD… Są uśmiechnięte. Podchodzimy do nich przyglądamy się z bliska ich pracy. Mimo bariery językowej udaje nam się nawiązać rozmowę. Pokazują nam jak się zrywa listki i jak je wybrać. 

Tymczasem w miasteczku w sklepie z herbatą ceny są zawrotne… 100 gramów sypkiej herbaty wypełniającej wielkie kartony nie pierwszej świeżości kosztuje 30-50 USD. Czyli kobiety pracujące przy zbiorze muszą pracować cały tydzień na paczkę herbaty. Coś tu nie gra… Oczywiście nigdzie nie ma wypisanej ceny, ale sprzedawczyni nas zapewnia, że to wyjątkowa okazja.

Ceny na Sri Lance są często prosto z nieba. Innym razem na targu nad morzem naszą uwagę zwrócił lobster. Ważył nieco ponad kilogram. Sprzedawca długo coś obliczał na kalkulatorze i w końcu pokazał mi wyświetloną cenę 6325 rupii, czyli równowartość 2-tygodniowej pensji zbieraczki herbaty. 

Sri Lanka okazała się ciekawym doświadczeniem podróżniczym dla nas. Parę miejsc było dla nas czymś zupełnie nowym w swej naturze. Sigiriya i pola herbaciane szczególnie nas urzekły i na zawsze będą się nam kojarzyć tylko ze Sri Lanką. Pod koniec pobytu w hotelu nad morzem, gdzie się zatrzymaliśmy na ostatnie kilka dni uczestniczyliśmy w dwóch kulinarnych pokazach. Mariola sporządziła notatki pisemne a ja filmowe. Co prawda do dnia dzisiejszego jeszcze nie próbowaliśmy odtworzyć tych potraw, ale obiecaliśmy sobie, że gdy zatęsknimy za cejlońską egzotyką, to zapach przypraw w naszej kuchni pozwoli nam wrócić myślami (a może nie tylko) na piękną Sri Lankę…